niedziela, 8 lipca 2018

Jedziemy do Biszkeku

Wczoraj 8 lipca dotarliśmy południu do Osh. Ak-saiowy busik wysadził nas w centrum. Wyrzuciliśmy rzeczy na ulicę. Kask na głowę żeby było szybciej, bo przez 6 godzin w busie się trochę rozwaliłem.
Od razu zatrzymuje się taksówka - Tico.
Najpierw gościa wyśmialismy trochę, dwie pary nart i 4 torby to Tico... Ale pan był uparty i wszystko weszło.

Pojechaliśmy do naszej babuszki i Tahira, słynnego ekonoma z Niemiec, gdzie spaliśmy ostatnio, czyli Pamir Mountains Guest House.

Pani dała nam kompot, czaj, lepioszki (chleb w formie placka). Potem poszliśmy na miasto, oglądaliśmy mecz i piliśmy piwo. Knajpa kulturalna, na zdjęciu. Ale kibel... Kibel był połączonym kiblem wg mnie z 3 knajp chyba. Szło się tam takim obleśnym tunelem jak na zdjęciu, finał trasy też na zdjęciu...

Potem drugi mecz, tutaj zaczął się o północy. Chorwaci górą i dobrze, ale jednego gola przespałem. Ciężko się skupić o 2 w nocy jeśli kładło się spać o 19...

Pani jest Uzbekiem. Opowiadała o "wojnie" w 2010 r. Uzbecy mieszkali w Osh i innych miastach południowego Kirgistanu, a Kirgizi w górach. Przyszła rewolucja, w kwietniu obalili prezydenta, który uciekł na Białoruś, w starciach zginęło ok 80 osób. W maju były wybory itd, nowy rząd.. w międzyczasie zaczęły się zamieszki właśnie od Osh. Kirgizi bili Uzbeków, okradali i palili domy. Niby motywowani przez zbiegłego prezydenta, mieli manifestować w ten sposób poparcie dla niego, ale nie wiadomo, nieistotne. Starcia rozprzestrzeniły się na więcej miast. Wojsko nie mogło opanować sytuacji. 400 tys Uzbeków zbiegło na granicę z Uzbekistanem. Kryzys migracyjny. Pojawia się czerwony krzyż, mający teraz siedzibę naprzeciwko naszego hostelu. Tylko 100 tyś wraca po wszystkim. Rosja, co ciekawe, odmawia interwencji wojskowej. Przysyła pomoc medyczną i ewakuuje obcokrajowców. 
U naszej babuszki 18 Uzbeków czeka aż strzelanie na ulicy się skończy. Brakuje jedzenia. Po kilku dniach wszystko ucicha. Zabito oficjalnie 800 osób, rząd mówi o 4 tysiącach, tysiące ranne. 

Potem czerwony krzyż wynajmuje na biura dom od babuszki, za 1000 dolarów miesięcznie. Ona potem, za te zarobione pieniądze, kupuje swój dom. Coś tu nie gra, ale tak zrozumiałem.

Zostały nam kaszki dla niemowląt z gór. Chcieliśmy zanieść do czerwonego krzyża ale nikt nie otworzył. Babuszka powiedziała, że tak już nie ma dobrych ludzi. Kiedyś byli, teraz są już tylko tacy co robią pieniądze. Kaszki zostały u babuszki dla jej wnuka.

Ostatnio byliśmy drugimi gośćmi w tym hostelu. Teraz jesteśmy czwartymi i ostatnimi. Ostatnimi, bo trzecimi była jakaś para Hiszpanów, którzy nie przypadłi pani do gustu tak jak my. Nie chciała za bardzo mówić o co chodziło, tylko że są ludzie dobrzy i źli. 
Czyli my jesteśmy dobrzy. Krzysiek który zapchał kibel bo wrzucił papier do niego - po prostu cudowni turyści. Pani jest na zdjęciu. Pomogła nam zorganizować się do Biszkeku. Dała śniadanko. Zamawia taksówkę z taksometrem, która nas w końcu nie oszukała.

Taksówka na dworzec busów, 10 zł. Potem marszrutka  za 2.50 zł,do Kara-suu, gdzie handlują bydłem. Stamtąd mamy mieć nocny busik lub ciężarówkę, rano powinniśmy być w Biszkeku.

Nocny busik to opcja tańsza niż shared taxi, czyli współdzielony przejazd samochodem. Nie ma regularnego transportu na tej trasie bo autobusy nie mogą wyjeżdżać na dwie przełęcze po drodze.

Busik to taki wielki stary mercedes. Cala paka załadowana towarem który ktoś chce akurat posłać, tak samo dach ( bus odjeżdża spod wielkiego bazaru 30 km od Osh). Za kierowcą są dwa poziomy czteroosobowych łóżek, czyli oprócz towaru jedzie 8 osób. Dopinane są bagaże na dachu, zaraz ruszamy. Za 12 godzin, na rano, mamy być w stolicy.


Biszkekuuuu, nadchodzę!!!
Droga do Osh
Kompot od babuszki

Neon, ekskluzywne miejsce w pełnej krasie
Droga do kibla w Neonie, obóz I




Droga do kibla w Neonie, początek podróży

Droga do kibla w Neonie, już blisko
Droga do kibla w Neonie, meta

Krzesełko u babuszki

Przepakunki

Oleńka

Pożegnanie z babuszką


Droga do Kara-suu - w marszrutce

1 komentarz: